Paweł Chmielewski
("Projektor" 3/2013)
Oglądając „Kongres” Ariego Folmana – obraz
zbudowany z animacyjnych fajerwerków, rozgrywający się na pograniczu realności
i cyfrowego kosmosu, filozofujący – zacząłem stawiać sobie pytanie jak bardzo
potoczna znajomość literatury odkleiła się od współczesności, od
najważniejszych nurtów, zjawisk, autorów i trendów. Ta nieprzystawalność
dotyczy przede wszystkim poezji.
Tak jakby –
kiedyś w przeszłości – stworzono idealną kopię poety, szalonego wieszcza,
piszącego w sposób cokolwiek niezrozumiały, oczywiście o honorze, bolesnej doli
naszej ojczyzny, ewentualnie o miłości, a czasem o kwiatkach. Tysiące sklonowanych
Robin Wright szamocą się w tym kokonie.
Skąd Lem i problem tożsamości?
Dochodzimy do zagadnienia kanonu. Zestaw nazwisk pojawiający się w każdym
rankingu na znanych/rozpoznawalnych polskich poetów byłby pewnie następujący:
Kochanowski, Mickiewicz, Słowacki, Tuwim, Norwid. Kanon poezji współczesnej?
Miłosz, Herbert, Szymborska, Różewicz. To jest właśnie ten kokon – z poetów
żyjących, poniżej sześćdziesiątki nikt nie przebił się do zbiorowej
świadomości. Może poza Świetlickim, ale jemu pomogło prowadzenie „Pegazu”,
koncerty i autorstwo kryminałów. Choć kierownik impresariatu jednej z
ważniejszych kieleckich instytucji nie miał bladego pojęcia o kim mówię (!).
Dlaczego „Powrót Barbarzyńców i
nie”? W latach 90. Biuro Literackie organizowało m.in. w Legnicy spotkania i
opublikowało czternaście zbiorów poetyckich autorów urodzonych w latach 60.
„Barbarzyńcy” znów nadchodzą. Ich utwory to właśnie kanon współczesnej poezji
polskiej. Należą do niego i zarazem – przez nieistnienie w szerszej świadomości
– nie należą. Dlatego wracają w formie antologii pokonkursowej komiksu –
inspirowanego wierszami – jako gatunku, który pozwala czytelnikowi czującemu
wstręt do liryki uchwycić teksty: Marcina Barana, Miłosza Biedrzyckiego, Darka
Foksa, Mariusza Grzebalskiego, Krzysztofa Jaworskiego, Macieja Meleckiego, Marcina
Sendeckiego, Andrzeja Sosnowskiego, Dariusza Sośnickiego, Marcina
Świetlickiego, Adama Wiedemana, Grzegorza Wróblewskiego.
Oglądając kolejne plansze miałem
nieodparte skojarzenie z polską szkołą plakatu. W „Powrocie...” niewiele jest
komiksów do jakich przywykli odbiorcy – tzw. środka. Tak naprawdę tylko dwa:
Bereniki Kołomyckiej („M – morderstwo” Świetlickiego, II nagroda) i Wojciecha
Pawlińskiego („Morze” Grzebalskiego, nagroda publiczności).
Kadry są swobodną interpretacją,
nie są dosłowną narracją tekstów, eksperymentują z typografią, technikami
graficznymi. Stąd skojarzenie z polską szkołą plakatu. Ewidentnie do tej
tradycji nawiązał Jakub Kołodziejak („Urbi et orbi” Świetlickiego, kolejna II
nagroda ex aequo), echa Kiwerskiego odnajdziemy w komiksie Agnieszki Piksy do
„Przestrzelonego kolana” Foksa, poetyka szablonu to „Mat” Meleckiego według
Magdaleny Chojnowskiej, wydawnictw podziemnych – „Latem 1987” Sosnowskiego
zilustrowany przez Macieja Kotłowskiego (II nagroda). Malarstwo, kolaż, rysunek
komiksowy – Bruno Althamer (wiersz „Pożegnania” Wiedemanna) przypomina trochę
świetne prace Igora Baranki, Helena Siemińska (kolejna II nagroda ex aequo)
interpretując „Massachusetts” Biedrzyskiego poszła w stronę rozwiązań
Krzysztofa Gawronkiewicza.
Pierwsze miejsce dla Macieja
Jasińskiego z Bydgoszczy za ilustrację „Nieodwracalnych skutków rusyfikacji”
Krzysztofa Jaworskiego (pracownik UJK w Kielcach, autor m.in. zbiorów
„Kameraden”, „Czas triumfu gołębi”, „Dusze monet”, badacz życia i twórczości
Brunona Jasieńskiego) to hołd dla starej dobrej grafiki, może trochę w stylu
Romana Cieślewicza. Kilkuwarstwowe kolaże złożone z liter wyciętych z gazety,
archiwalnych zdjęć prywatnych i prasowych opatrzonych typowymi dla „sztuki
zeszytowej” dorysowaniami (wąsy, okulary) tekstem wiersza i komentarzami autora
rysunków tworzą spójny obraz, groteskowy, ale i nostalgiczny komentarz do
schyłku PRL-u, gdy każdy marzył o długopisie „Zenith 5”, chińskim piórniku, a
idolami mogli być agenci KGB.
„Powrót Barbarzyńców i nie”, s. 70, Biuro
Literackie, Wrocław 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz