sobota, 23 lipca 2016

Smutny los scenarzysty (Dominik Szcześniak, "Robaczki")

Artur Wabik
("Projektor" - 6/2015)
Co się z nami dzieje, kiedy zostajemy rodzicami? Mierzymy się na nowo z podwalinami świata, w którym żyjemy. Z zasadami, do których tak przywykliśmy, że wydają nam się niekwestionowane. Tymczasem dziecko kwestionuje wszystko; negocjuje ze światem każdą, najmniejszą nawet prawidłowość.
„Robaczki” Dominika Szcześniaka to przede wszystkim komiks o ojcostwie. A także towarzyszących mu radościach, wątpliwościach i lękach. Próba wytłumaczenia dziecku złożoności świata musi, prędzej czy później, zetrzeć się z pytaniem o jego sens. Z tej perspektywy nawet nam, dorosłym wydaje się on być pełen sprzeczności i niekonsekwencji. Co zaś najbardziej zaskakuje autora – w udzielaniu dziecku prawidłowych odpowiedzi najbardziej przeszkadzają inni dorośli. Myślałem, że robimy to razem – mówi z wyrzutem do spotkanej w parku obcej kobiety – Rodzicujemy dzieciom. Wychowujemy je.
Część historyjek zebranych w „Robaczkach” pierwotnie ukazywała się w odcinkach, jako komiks internetowy pt. „Hej, Misiek!”, realizowany w ramach stypendium artystycznego Prezydenta Miasta Lublina. Uzupełnione zostały one fragmentami, w których narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika.
W stylizowanych na stand up comedy przerywnikach Szcześniak analizuje smutny los scenarzysty komiksowego, wyznaje swoje uzależnienie od pisania, krytykuje krytyków – za brak obiektywizmu, warsztatu i pazerność na gratisy. Następnie dostaje się całemu środowisku, któremu zarzuca – skądinąd najzupełniej słusznie – zakłamanie i brak odwagi cywilnej poza Internetem. Pomimo tych zarzutów autor chętnie portretuje swoich kolegów po fachu – w komiksie pojawiają się m.in. Rustecki, Gedeon, Śledziu, Jaszczu czy Skutnik.
Pomiędzy epizodami Szcześniak po prostu szkicuje bawiącego się Miśka. Ostatnie 40 stron to nieco hermetyczna wycieczka w podświadomość autora, w głąb jego procesów twórczych – sekcja dla wtajemniczonych, która ujmuje całości pewnego uniwersalizmu. Na tym tle bardzo ciekawie wypadają rozważania o dostępie do informacji, świadomym wypieraniu niewygodnych dla nas treści w Internecie. W tym fragmencie Szcześniak mówi o czymś, na co wiele osób w ogóle nie ma odwagi.
W całości ponad 150-stronicowy komiks sprawia wrażenie ulepionego. Z mocniejszych i słabszych epizodów. Mocniejsze to w moim odczuciu te, które dotyczą bezpośrednio ojcostwa. Konwencja graficzna na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu, ale nawet krytykom ciężko będzie odmówić Szcześniakowi sprawności w oddawaniu emocji. Autentyczni bohaterowie nie utracili w tym – autobiograficznym przecież – komiksie swojej autentyczności. I to jest chyba najważniejsze.
Dominik Szcześniak (scenariusz i rysunki), Robaczki, 160 s. Warszawa : Prószyński Media, 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz