sobota, 23 lipca 2016

Klasyka i klasyka przyszłości ("Funky Koval", "Ekspedycja", „Wyprawa Shackletona”)

Paweł Chmielewski
("Projektor" - 5/2015)
Wybierając utwory do tego krótkiego artykułu, zastanawiałem się, które z nich są esencją kultury popularnej – łączą pierwiastek fantastyki, historii, filmu, sztuki masowej, mitologii. Mając zarazem status utworów klasycznych.
Wybrałem komiks jako gatunek najbardziej migotliwy i postmodernistyczny. Tylko trzy dzieła – dwa o statusie nieomal kultowym i jedno, które takim niedługo się stanie.

Detektyw i kryształowa czaszka...
...czyli „Funky Koval” i „Ekspedycja” – dwa najsłynniejsze polskie komiksy SF, połączone postacią rysownika Bogusława Polcha. Pierwszy jest często uznawany za najlepszą polską realizację w ogóle, drugi był największym sukcesem eksportowym (tłumaczenie na 12 języków). Teraz Wydawnictwo Komiksowe publikuje edycje kolekcjonerskie wszystkich zeszytów, uzupełnione o przykładowe szkice plansz i wywiady z autorami.
Obydwa albumy są czymś w rodzaju wzorca z Sèvres, dla polskich scenarzystów i rysowników. Tworząc komiks fantastyczno-naukowy nie da się uciec przed porównaniami. Dotyczy to przede wszystkim grafików, bo przecież nikt już dziś tak nie rysuje jak Bogusław Polch, a dowcipna wypowiedź Janusza Christy na łamach „Aqq” o perfekcjonizmie Polcha – Kiedyś pokazywał mi stronę swojego „Funky Kovala”. Był na niej rysunek bohatera trzymającego w ręce monetę. Na tym dolarze były umieszczone wszystkie napisy, jak na prawdziwym. Musiał to chyba pod lupą robić – stała się legendą.
W „Funkym Kovalu” („Bez oddechu” – 1982/83, „Sam przeciw wszystkim” – 1985-86, „Wbrew sobie” – 1991-92, „Wrogie przejęcie” – 2010-11) obserwujemy ewolucję stylu Polcha, od rysunku w stylu pięknych, dawnych komiksów amerykańskich, po kadry z większym oddechem, zapełnione postaciami o twarzach nierzadko ocierających się o groteskę. Pierwsze zeszyty to również fantastyczna lekcja mody, stylu bycia, fryzur i designu lat 70. i 80. Aluzje polityczne do stanu wojennego, parafrazy autentycznych wypowiedzi polskich polityków z początku lat 90. są może nieczytelne dla wielu odbiorców, ale to co w tej pokręconej, mozaikowej opowieści o kosmicznym detektywie pozostaje uniwersalne, to kontekst kulturowy.
Parowski z Rodkiem (scenarzyści) w historię zatrudnionego przez agencję „Universs” Funky’ego Kovala, który wpada na trop spisku i inwigilacji Ziemi przez rasę drolli, wplatają filmowe, serialowe i książkowe tropy – „Gwiezdne wojny”, Dicka, „Metropolis”, „Doktora Who” itd. Tom ostatni, rozgrywający się przede wszystkim w przestrzeni wirtualnej i wyobrażeniach Kovala, jest doskonałym odwzorowaniem internetowego strumienia świadomości, w którym spotykać można (prawie równocześnie) Quasimodo, klony i złotego smoka z prozy Sapkowskiego.
„Ekspedycja” to cykl ośmiu tomów, pierwotnie wydawanych w Niemczech w latach 1978-82, mocno nawiązujących do hipotez Ericha von Dänikena o ingerencji istot pozaziemskich w początki i rozwój ludzkiej cywilizacji. Najsłynniejsze znaki ich bytności – kryształowa czaszka czy ryty na płaskowyżu Nazca stały się toposami popkultury. Komiks o kosmitach z planety Des, dzięki linearnej narracji i nowatorskim – jak na tamte czasy – połączeniom motywów starotestamentowych, z religiami Egiptu, Asyrii, apokryfem Henocha, mitem platońskim, okazała się bardziej uniwersalna i łatwiejsza w odbiorze dla zachodniego czytelnika. Tylko osiem zeszytów trochę dziwi (uzasadnienie znajdujemy w wywiadzie z rysownikiem). „Funky Koval” miał – literacko – lepszy scenariusz, ale jego enigmatyczność (fragmentami) i hermetyczność, decydują, że to „Ekspedycja” mogła stać się produktem międzynarodowym na miarę „Thorgala”. Dziś po sukcesie serialu „Zagubieni” wszystko mogłoby wyglądać inaczej.
Inspirowany Dänikenem cykl, to nie tylko kosmologiczna opowieść o narodzinach człowieka. Scenarzyści stworzyli rozbudowaną intrygę sensacyjną, z nieodłącznymi elementami walki o władzę, ambicji, politycznych rozgrywek. Początki gatunku homo sapiens są ważne, lecz konflikt dobra ze złem (Ais/ Aistar – dobra, przeciw Sathamowi – zły, szalony naukowiec), niejednoznaczność postawy Wielkiego Mózgu (przywódca Des), motyw kuszenia – budują uniwersum tej historii.
Nie czytaliście żadnej z tych klasycznych opowieści? To przeczytajcie. Czytaliście? Przeczytajcie jeszcze raz.

Endurance znaczy wytrwałość

Gdzież są niegdysiejsze marzenia?! – można wykrzyknąć. Gdzie te czasy, gdy jednym kliknięciem myszki jeszcze nie można było przenosić się w odległe krainy. Książka podróżnicza była wtedy artefaktem. W telewizyjnej wersji powieści Adama Bahdaja „Stawiam na Tolka Banana” takim artefaktem jest książka „Przez morza i oceany”, podarowana przez tytułowego bohatera Cyganowi (w pierwowzorze Cegiełce). „Wyprawa Shackletona” Williama Grilla należy właśnie do tego gatunku marzycielsko-romantycznej literatury.
Za kilkanaście lat o utworze Grilla nie będzie się mówiło inaczej niż klasyk. Tylko czy klasyk książki dla dzieci? Klasyk komiksu? Klasyk książki ilustrowanej? Autor przekroczył ramy gatunków.
Opowieść o ostatniej wielkiej wyprawie antarktycznej (1914-1916) Ernesta Shackletona na statku „Endurance” zostaje uznana za najlepszą książkę ilustrowaną roku przez „New York Timesa”, Grill otrzymuje Nagrodę AOI („Oscara ilustracji”) za debiut. Historia rozrysowana jest fantastycznie – artysta operuje kredką w sześciu, może siedmiu kolorach – to obraz tworzy opowieść. Tekst, omawiający dramatyczną podróż statkiem, uwięzienie w lodach Antarktydy, podróż pieszo i saniami, ekspedycję powrotną, wystylizowany zostaje (dzięki zabiegom językowym) na zapiski reporterskie z epoki wiktoriańskiej.
Lecz przede wszystkim rysunek – Williama Grilla charakteryzuje przede wszystkim nieskrępowana wyobraźnia i brak strachu. Jeśli rysunek ma być wielokroć powtórzonym ornamentem, jeśli arabeską, to nią jest. Gdy pragnie osiągnąć wrażenie morskiej podróży – kreśli ciąg okrągłych wizerunków „Endurance” jakby w okularze lunety. Nie boi się uciekać od sztywnego kadru – tworzy rozkładówki jak wielkie freski. Kilkukrotnie powtórzony efekt samotnej, małej łódeczki lub statku zagubionego na prawie białej planszy, pokazuje ogrom antarktycznych przestrzeni, znikomość statku Shackletona.
Obrazki nie przekraczają nigdy granicy dobrego smaku. Dramatyzm sytuacji nie wynika z drastyczności przedstawienia – lecz wyniknąć może z inteligencji i wyobraźni młodego czytelnika. „Wyprawa Shackletona” może stanąć na półce, obok takich arcydzieł polskiej, książkowej ilustracji jak rysunki Jana Marcina Szancera do baśni Brzechwy czy „Pinokia” lub Jerzego Skarżyńskiego do „Trzech muszkieterów”.
„Funky Koval”, scenariusz – Maciej Parowski i Jacek Rodek, rysunki – Bogusław Polch, s. 212, Prószyński i S-ka – Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2014.
„Ekspedycja. Bogowie z kosmosu”, scenariusz – Arnold Mostowicz, Alfred Górny, rysunki – Bogusław Polch, s. 392, Prószyński i S-ka – Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2015.
„Wyprawa Shackletona”, scenariusz i rysunki – William Grill, s. 71, Wydawnictwo Kultura Gniewu, Warszawa 2015.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz